Felietonik redakcyjny - Dzikość serca
- Rafał Wierusz-Kowalski
- 7 lip
- 1 minut(y) czytania
Czyli jak dziki zjednoczyły mieszkańców Brwinowa
Kiedyś mieszkańcy Brwinowa dzielili się na tych od jabłoni i tych od tuj.Na tych, co podlewają rano, i tych, co wieczorem. Na tych, co mówią „Zagroda”, i tych, co mówią „Bartkiewiczówka”. Każdy żył sobie spokojnie, aż... przyszły dziki.
Najpierw nieśmiało – ryły gdzieś na obrzeżach. Potem odważniej – przekopały pół osiedla. Wreszcie bezczelnie – wlazły na grupę facebookową i stały się lokalnymi celebrytami.
Złość rosła. Słowa fruwały. „Kto ich dokarmia?!”, „Zadzwoń do Gminy!”, „Zróbmy coś!” – aż ktoś napisał: „To może zróbmy to razem?”
I tak, nieoczekiwanie, dziki sprawiły, że sąsiad poznał sąsiada. Że powstała mapa dziczych odwiedzin. Że dzieci rysowały plakaty z napisem „Nie karm dzika – pogłaszcz sąsiada”. Że na spotkaniu mieszkańców ktoś przyniósł ciasto, a ktoś inny... zdjęcia ryjów z fotopułapki.
Dziś dziki nadal są, chociaż mniej. Ale już nie dzielą - łączą. Bokażdy, kto rano znajduje ślady racic na trawniku, wie: nie jesteś sam. Jesteś z Brwinowa. A Brwinów, proszę Państwa, to wspólnota. Czasem z problemami. Czasem z dzikami. Ale zawsze razem.

Комментарии